17 listopada 2018 roku doszło do tragedii.
Znany wśród społeczeństwa
Robert C. – sprawca katastrofy w ruchu lądowym – znany był w swoim środowisku z nadużywania alkoholu i to na świeżym powietrzu.
Mężczyzna usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy w ruchu lądowym ze śmiertelnym potrąceniem jednej osoby, a także prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. Sąd orzekł: dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, zadośćuczynienie dla 10 poszkodowanych w kwocie od 2 do 10 tys. zł i wpłatę 5 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej oraz karę 12 lat pozbawienia wolności.
Była apelacja
Zdaniem obrońcy oskarżonego, który złożył apelację, sąd nie uwzględnił okoliczności łagodzących, jak np.: niekaralność. Obrońca uważał również, że zachowanie oskarżonego winno być uwzględnione podczas orzekania wyroku (przepraszał on pokrzywdzonych i nie próbował zbiec z miejsca wypadku.)
Za pośrednią przyczynę wypadku, obrona uznała problemy rodzinne.
Sąd odrzucił w całości
Apelacyjne argumenty odrzuciła w całości prokuratura, uznając, że wszystkie okoliczności obciążające, jak i działające na korzyść sprawcy, zostały przez sąd pierwszej instancji zauważone. Początkowo prokurator domagał się wyższej kary, ale ostateczny wyrok uznała za właściwy.
„Codziennie i o każdej godzinie żałuję tego, co się stało” – powiedział Robert C., zabierając głos w sądzie. Przeprosił bliskich ofiar, a także swoją matkę i syna. Podkreślał, że żałuje tego, co zrobił, oraz że „nie poradził sobie z własnym życiem”. Sąd poprosił z kolei o najłagodniejszy wymiar kary.
Ostatecznie Sąd Apelacyjny w Krakowie nie przychylił się do prośby obrony oraz Roberta C. i podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji. Podczas wygłaszania orzeczenia, sędzia wskazywał na bardzo obciążające oskarżonego okoliczności. Zważył na to, że Robert C. wsiadł za kierownicę w stanie znacznej nietrzeźwości, a także prowadził w sposób bardzo niebezpieczny, jadąc bardzo szybko w terenie zabudowanym. To, że nie było więcej ofiar tego zdarzenia – zdaniem sądu – nie jest zasługą oskarżonego, ale jedynie tego, że jego auto zatrzymało się na przystanku, na który wjechał.
Zdaniem sądu nie ma żadnych podstaw do złagodzenia kary, mimo że jest ona surowa, bo zbliżona do kary za zabójstwo. Wyrok jest prawomocny.
Źródło: Polska Agencja Prasowa (PAP)
Wyrok: 12 lat pozbawienia wolności,dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, a także ponad 70 tysięcy złotych nawiązki dla pokrzywdzonych i 5 tysięcy złotych na Fundusz Pomocy Poszkodowanym.